Live in hope of a beautiful love ...
czwartek, 25 kwietnia 2013
[03]
Ludzie patrzyli się na mnie jak na jakąś idiotkę. Szłam i nagle biegłam ciągle płacząc. Nie wiedziałam dokąd biegnę, moje własne nogi niosły mnie tam gdzie chciały. Widok przysłaniały mi łzy, uniosłam rękę ku mojej twarzy i wytarłam spływające po niej łzy. Rozejrzałam się dokładnie gdzie jestem. Rozpoznałam ten sam park który, wczoraj razem z Niallem mijaliśmy. I nagle coś mnie zakuło w sercu gdy o nim myślałam. Poszłam dalej w głąb dość dużego parku i wyszłam na wielką polanę. Nikogo ani niczego tam nie było oprócz dużego drzewa, gdzie miałam zamiar się udać. Gdy dotarłam na miejsce osunęłam się delikatnie po drzewie, ciągle płacząc. Włożyłam głowę między kolana i łapałam oddech, który po chwili zaczął się normować i normalnie mogłam oddychać. Czułam się fatalnie... nie ja czułam się jak wykorzystana dziwka. Chłopak, z którym tak dobrze mi się rozmawiało okazał się ostatnim dupkiem. Nie dość, że jest on najlepszym przyjacielem mojego brata to jeszcze ma dziewczynę. Ten fakt mnie najbardziej załamuję. Znów po mojej twarzy pociekły łzy. Kim ona w ogóle dla niego była?? Koleżanką? Siostrą? Kuzynką? Dziewczyną?. Nie mogłam sobie tego w ogóle poukładać w głowię. Wyjęłam z kieszeni moich spodni paczkę papierosów i zapalniczkę. Wzięłam jednego do ust i go podpaliłam. Zaciągałam się mentolowymi papierosami aby trochę się uspokoić i chyba zadziałało. Siedziałam tutaj dość, długo aby wypalić pół paczki papierosów i odczuć, że samotność mi doskwiera. Po upływie kolejnych 2 godzin usłyszałam jak ktoś się do mnie zbliża. Już po chwili ten " ktoś " siedział koło mnie ślepo wpatrując się już w zachodzące słońce. A ja głupia wciąż myślałam " skąd on się tu wziął " i " skąd wiedział, że tutaj jestem? ". Mimo mojej nienawiści do niego, podsunęłam paczkę papierosów ku blondynowi.
- Nie palę. - odparł.
Mimowolnie wyjęłam kolejnego już papierosa i go odpaliłam.
- Ładna dziewczyna nie powinna palić. - dodał.
- Nie twój interes, i po co tu przyszedłeś? - zapytałam go.
- Głupio wyszło, wiem. - zaczął - Przepraszam, nie powinno się to w ogóle wydarzyć tamten nocy, poniosło nas... Ale to przecież nic nie znaczyło, Prawda?
Powiedział to tak jakby nic to dla niego nie znaczyło. Jednak mnie gdzieś w głębi serca zabolało.
- A co miało niby znaczyć? - odparłam oschle, choć moje serce łamało się na małe kawałeczki.
- Emm... no nie wiem... - zmieszał się i spuścił wzrok na dół.
- Chyba nie sądzisz Niall, że seks miał dla mnie jakieś znaczenie. Oboje byliśmy pijani i nie myśleliśmy trzeźwo, lecz gdybym była trzeźwa na pewno byś za to oberwał. - odpowiedziałam obojętnie.
Postanowiłam być obojętna w tej sprawię skoro nic to dla niego nie znaczyło.
- Więc Mariko, zostanie to między nami? - spytał
- A czym się tu chwalić co?? Zapomnijmy o tym dobrze.
- To dobrze, wiesz będziemy razem mieszkali i nie chcę czuć się nie zręcznie.
- Nie musisz. - podniosłam swoje ciało otrzepałam się trochę i odeszłam. Dla Nialla całą ta sytuacja z nocy byłą wyjaśniona i nic nie warta ale mnie ciągle coś muliło w sobie. Muszę grać i być twardą, jednak ponowne chowanie się w skorupę będzie dla mnie ciężkie. Będą w domu zmierzyłam do swojego pokoju na piętrze. Położyłam swoje ciało na łóżku i bezsilnie leżałam. Ciągle do głowy przychodziły mi te słowa " Przecież to nic nie znaczyło, prawda? ". - myślałam. Lecz po chwili uniosłam ciało i pomyślałam " Po co się ciągle zadręczać? " " Nie będę cierpieć kiedy on się dobrze bawi, będę silna i pokarze to jemu ". Zeszłam do salonu, gdzie siedzieli prawię wszyscy domownicy. No właśnie prawię, nie było tam tylko Nialla z czego się troszkę ucieszyłam. Wszyscy się przyjaźnie do mnie uśmiechnęli zaś mój brat poklepał miejsce obok swojego, gdzie po chwili już się tam znalazłam. Nie sądziłam, że mój brat tak szybko się zmieni. Wreszcie poczułam że jestem przez niego kochana, że wreszcie się ode mnie nie odwróci tak jak było to przez prawię 18 lat. Siedząc już dłuższy czas na kanapie chłopcy opowiadali mi jak się poznali, o swoich wpadkach w szkole, na próbach i koncertach. Byli na prawdę zabawni, wiedziałam, że mogę im zaufać. Wieczór naszej 5 minął nam dość szybko i przyjemnie do czasu kiedy do domu wszedł Niall. Nie wiem czemu ale poczułam lekką ulgę kiedy nie było u jego boku tej napuszonej blondynki, która jakimś cudem doprowadzała mnie do wrzenia. Niall usiadł koło nas i nieustannie się we mnie wpatrywał co powoli zaczynało mnie irytować.
- Wiecie co, skoczę do sklepu po jakieś piwa i jedzenie. Ktoś idzie ze mną? - zapytał Louis.
- Ja pójdę. - odparłam miło.
Jak się okazało najbliższy sklep znajdował się 4 przecznice od naszego domu co pozwalało mi wyjść z tej niezręcznej sytuacji. Razem z Lou zakupiliśmy 2 zgrzewki piwa i trochę przekąsek. Po zapłaceniu wyszliśmy ze sklepu i zmierzaliśmy do domu. Jednak w połowie naszej drogi spotkała nas burza.
- Choć szybciej Lou, bo zaraz zacznie padać.
Chłopak się zaśmiał i przyśpieszył kroku. Po 10 minutach doszliśmy do domu omijając deszcz.
- Ufff... zdążyliśmy. - zaśmiałam się na co Lou się tylko uśmiechnął.
- Wiesz co? - zapytał
- Nie.
- Jesteś taka sama jak Harry, promienna i ciągle roześmiana w dodatku oboje jesteście podobni.
- Dziękuje Lou.
- Choć do kuchni to zanieść.
Położyłam jedzenie na blacie i rozpakowałam do osobnych misek, zaś piwa Lou wyniósł od razy do salonu.
Myślałam tylko o tym aby ni wydarzyło się to co zeszłej nocy. Usiedliśmy wszyscy razem w salonie i myśleliśmy co by tutaj porobić...
Jest kolejny rozdział już 3 mam nadzieję, że wam się spodoba ;) i będzie duużo komentarzy ♥ Jeżeli chodzi o następny rozdział to myślę, że pojawi się on w następnym tygodniu albo po majówce ;D Także, dziękuje za kolejną nominację do Libster Award ♥ Jeżeli kochani macie pytania do bohaterów bądź do mnie zakładka ASK ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)